sobota, 13 września 2014

Jestem najlepsza!

Dziewczyny z Love 2 Work od ponad miesiąca rozkręcają na swoim fanpagu świetną akcję. Codziennie udostępniają zdjęcia niesamowitych kobiet, które odważyły się napisać do autorek maila z kilkoma zdaniami na temat tego, w czym są najlepsze. A bywają w różnych rzeczach - od doszukiwania się we wszystkim drugiego dna (ach, jakie to kobiece!:)), przez bycie zorganizowaną i kochającą mamą, po szkolenie innych, profesjonalne doradztwo i ogólnie rzecz ujmując, ogarnianie całego wszechświata. Niektórzy być może traktują to jako tanią reklamę, ale nawet jeśli tak, to wymaga to sporej odwagi, żeby puścić w świat, w którym nic nie ginie, swoje zdjęcie (wyraźne, na którym Ty to Ty bez dwóch zdań!) ze swoją własną pochwałą.


Skąd pomysł na takie "przechwałki"? Tutaj macie wszystko wyjaśnione. Osobiście, zgadzam się z dziewczynami w 100%. Mało kto potrafi bez skrępowania i dłuższego zastanowienia opowiedzieć o swoich mocnych stronach i talentach. Co gorsza, zdarzają się ludzie, którzy uważają, że jest to w złym guście, mówić o sobie w superlatywach. Tkwiąc w takim rozumowaniu, zaniżają swoją wartość, nie przyznają się, gdy są w czymś dobrzy. I myślą, że są tacy eleganccy i grzeczni. A tu guzik prawda, bo często taka fałszywa skromność wygląda jak dopraszanie się o komplementy, a przyjmowanie ich w takiej sytuacji wychodzi dość niezgrabnie. Zatem, jak żyć? Po prostu nauczyć się mówić prawdę. Bez przechwałek i koloryzowania, ale z pewnością siebie i realnym podejściem do tematu.

Zachęcam wszystkich, także panów, do wzięcia udziału w akcji. Coś mi się wydaje, że machina się dopiero rozkręca i "najlepszych" będzie coraz więcej. Oby.


Druga strona medalu to przyjmowanie komplementów. Jak wiele kobiet ma z tym problem! I to w każdym wieku. Nastolatki się krępują i zaprzeczają, bo nie znają jeszcze swojej wartości, młode kobiety nie dowierzają w szczere pochwały, a te w kwiecie wieku gdzieś tam w środku martwią się ubiegającym czasem i z przyzwyczajenia niemalże machają ręką, nie dopuszczając do siebie miłych słów. Trzeba uwierzyć, że w każdej z nas jest piękno. I jest co chwalić! :) Jak nie nogi to włosy, jak nie umiejętności kulinarne to krawieckie, jak nie organizacyjne to interpersonalne. Każda z nas jest inna i każda na swój sposób zniewalająca, urzekająca, olśniewająca, oszałamiająca, zachwycająca i fascynująca...



niedziela, 25 maja 2014

Urban Tribes 2014

Festiwal Kultury Niezależnej, w którym brałam udział niejako przez przypadek. A przynajmniej z zaskoczenia.

Od 26 kwietnia do 3 maja w Łodzi w Widzewskiej Manufakturze działo się wiele. Były liczne wystawy i koncerty wykonawców mniej i nieco bardziej znanych. Dla większej ilości szczegółów odsyłam na oficjalną stronę wydarzenia i fan page. O całym evencie i moim w nim udziale dowiedziałam się na trzy dni przed wernisażem wystawy "Teatr przedmiotów - redefinicja miejsca" organizowanej przez SKN Sztuk Wizualnych i ich opiekunkę i moją panią promotor dr Aurelię Mandziuk. Z tego powodu nie udało mi się włączyć w przygotowania, ale jestem bardzo wdzięczna za ekspozycję moich prac (o której w kolejnym poście). Niestety główny weekend festiwalowy miałam zaplanowany dużo wcześniej, więc udało mi się być jedynie na wyżej wspomnianym wernisażu. Zobaczyłam, co mogłam i część udało się sfotografować mojemu Mężowi (ja "chłonęłam" sztukę).
Poniżej mała fotorelacja. Niestety nie znam większości autorów i tematów prac, więc jeśli ktokolwiek się tu odnajdzie, to proszę o informację (maila, komentarz, cokolwiek), a uzupełnię wpis.

Sala, w której oficjalnie rozpoczęto wernisaż, a później odbył się koncert

Przestrzeń wystawy "Teatr przedmiotów - redefinicja miejsca"

Barek
Wystawa kolaży Senty-ekskre-menty (FB)

Barek - ujecie nr 2

Chillout space

Przed koncertem

Barek ujęcie nr 3

Z tego, co pamiętam, to klatka schodowa. Fajna.

Plakat wystawy Kingi Lesiakowskiej "Etiuda z niejednym człowiekiem"

Zdjęcia Kingi Lesiakowskiej

Kolejne zdjęcia Kingi Lesiakowskiej

Wystawa zdjęć w piwnicy, z dala od wszystkiego innego. Robiła duże lepsze wrażenie. Gratulacje dla autorki.

Wystawa malarstwa członków SKN Sztuk Wizualnych

"Dużo widzisz, ale nie dostrzegasz" autor?

Obraz malowany roztopioną kliszą z kasety magnetofonowej
Obraz malowany roztopioną kliszą z kasety magnetofonowej
Wystawa malarstwa członków SKN Sztuk Wizualnych
Wystawa malarstwa członków SKN Sztuk Wizualnych
Wystawa malarstwa członków SKN Sztuk Wizualnych
Wystawa malarstwa członków SKN Sztuk Wizualnych
Wystawa zdjęć Igi Woźniak "Migawka"

Wystawa zdjęć Igi Woźniak "Migawka"
Wystawa zdjęć Igi Woźniak "Migawka"

Wystawa zdjęć Igi Woźniak "Migawka"
Jeśli jakieś podpisy się nie zgadzają, to czekam na reklamacje i wszelkie "ale". Z racji, że było tam wielu autorów, ciężko było wszystko zapamiętać.

Co do samej przestrzeni, Wi-Ma ma potencjał. Prezentuje się wspaniale, jak na stare łódzkie zakłady przemysłowe przystało. Zdaje się być to idealne miejsce na artystyczne przedsięwzięcia. Jak najbardziej. Mimo to przestrzeń, którą miałam okazję zwiedzać podczas wernisażu 27 kwietnia, moim zdaniem, pozostawia wiele do życzenia. Zamiast artystycznej atmosfery, miałam wrażenie hipsterskiego chaosu. Było na luzie, w klimacie wolności wszelkiej, ale zabrakło mi dbałości o szczegóły. Szczególnie, że w tamtej okolicy odbywają się także inne imprezy, Wi-Ma posiada inne pomieszczenia, które według mnie prezentują się ciekawiej i schludniej, chociażby Łódzkie Targi Kreatywnych TOWARY.
Nie narzekam, i nie mam nic nikomu do zarzucenia. Słyszałam, że ogarnięcie pomieszczeń wystawowych nie było łatwą sprawą i doprowadzenie ich do tamtego stanu graniczyło z cudem. Doceniam starania i domyślam się, że całe przedsięwzięcie wymagało dużo pracy, a efekt końcowy był o niebo lepszy od zastanej sytuacji. Nie jest to jednak stylistyka i klimat, w jakim się odnajduję. Potrzebuję więcej uporządkowania i sterylności.

czwartek, 27 marca 2014

Obrona pracy magisterskiej

Od dzisiaj oficjalnie jestem magistrem sztuki!!!

Po długich przygotowaniach (dosłownie mówiąc, dłuższych niż ustawa przewiduje) udało się ukończyć pracę pisemną i realizację tematu "Zmiana skali-zmiana znaczeń. Idea zamiany skali i funkcji, jako inspiracja poszukiwań własnych środków wyrazu w odniesieniu do tkaniny”. Przyjęta strategia projektowa zakładała jak najpełniejsze przedstawienie zjawiska zmiany skali w trzech elementach - formy przestrzennej czyli hamaka, struktury reliefowej czyli instalacji ze zmultiplikowanych poduszek oraz wzoru graficznego ukazanego w sześciu wariantach tkanin.

Poniżej moje realizacje zaprezentowane na uczelni. Fakt faktem jest to część korytarza, ale jak na możliwości wydziału uważam, że miejsce ekspozycji było jak najbardziej trafione. Ten fragment holu jest wydzielony, wygląda bardziej jak przejściowy pokój. Mogłam usunąć z niego wcześniejszą ekspozycję i zaprezentować wszystkie moje prace w jednym miejscu, w przestrzeni, a nie zupełnie płasko na jednej ścianie. Przechodząc z pokazu odzieży dwóch dyplomantek do sali, w której odbywały się obrony, komisja przechodziła pomiędzy moimi pracami. Mieli chwilę, żeby na spokojnie wszystko obejrzeć jeszcze przed egzaminem, widzieli reakcje i odbiór innych studentów.

Teraz moje prace przez jakiś jeszcze czas będą tam wisiały. Hamak został podwieszony wyżej, ale wciąż jest w tym samym miejscu.












A sam egzamin bardzo dobrze. Nie spodziewałam się tak wielu pozytywnych słów. "Silna osobowość, bardzo dobra praca, logiczny sposób myślenia, spójna całość, godne pozazdroszczenia" i gratulacje od wykładowców także niewchodzących w skład komisji składane przy okazji, w biegu. :) Studia magisterskie ukończone z oceną bardzo dobrą.

piątek, 28 lutego 2014

Projekt ulotki Weseliany

Pod koniec zeszłego roku miałam przyjemność zaprojektować ulotkę dla internetowego sklepu ślubnego Weseliana. Miał to być projekt lekki, nowoczesny, ale też taki trochę słodko - miłosny, bardziej pastelowy niż neonowy, z wykorzystaniem fotografii produktów dostępnych w sklepie. Format a6 jest stosunkowo mały, kiedy chce się zamieścić jakiś konkretny tekst i różne zdjęcia. Rozwiązaniem okazało się wpisanie wymaganego tekstu w tło, za obrazkami. Każda pojedyncza linijka jest widoczna pomiędzy zdjęciami tak, aby wszystkie słowa były czytelne.

Produkty ze zdjęć dostępne są w Weselianie. Od lewego górnego rogu: woreczki z migdałami, jednorazowe aparaty fotograficzne, pudełeczka w kształcie motylków z winietką, miody jako podziękowania dla gości, bańki mydlane, pudełeczka w kształcie krzesełek z winietką

Jednym z niemal flagowych przedmiotów w sklepie są figurki na tort. Z czystym sercem serdecznie je polecam. Są porcelanowe i świetnie wyglądają nie tylko na torcie, ale także na półce w mieszkaniu nowożeńców. Firma sprowadza je od producenta ze Stanów. Można się dziwić wysokiej cenie, ale jest to jakość, jakiej nie znajdziecie gdzie indziej. A zapewniam, że szukałam usilnie jakiegoś zamiennika na swój ślub i nie znalazłam. Do ceny wracając, nie opłaca się kupować ich na zagranicznych stronach, bo z wysyłką i tak koszt będzie bardzo zbliżony, a ewentualny zwrot krócej potrwa w Polsce (co w przypadku ślubów i zakupów często na ostatnią chwilę jest dość istotne). Zaznaczam, że nie jest to wpis sponsorowany! Figurki są piękne i sama mogłabym mieć ich kolekcję w domu. :D Warto jeszcze dodać, że w Weselianie istnieje możliwość personalizacji statuetek. Pracownicy sklepu z największą starannością przefarbują włosy państwa młodych, zmienią kolor kwiatów lub butów, czy "przebiorą" pana młodego w garniak o innym kolorze. :) Użyjcie fantazji i miejcie swoje podobizny na torcie weselnym! Tylko nie szalejcie zbytnio i opisujcie dokładnie, czego oczekujecie. Ciemny blond ma wiele odcieni... :)


Piszę o tych figurkach, ponieważ z racji swoich wszelkich walorów trzeba było umieścić je na ulotce. Wybrany został model "Na brzegu tortu". Zdjęcie stało się tłem dla loga i danych firmy. Pojawiła się też mała prośba o rozniesienie wieści o sklepie wśród znajomych i rodziny. W Weselianie znajdziemy nie tylko ślubne akcesoria. Są tam także dekoracje na chrzty, komunie i inne okazje. Mimo to większość zakupów dotyczy wesel, więc liczba klientów, którzy złożą tam kolejne zamówienia nie jest powalająca. Dobrze zatem, aby wieść o Weselianie niosła się w świat z ust do ust (ponoć to najlepszy rodzaj marketingu ;)).

Przycięty bok nie jest winą złego projektu, a przycięcia w drukarni.

sobota, 8 lutego 2014

Nieprzyzwoite t-shirty


Koszulki i bluzy z różnymi tekstami są z nami już od bardzo długiego czasu. Wiele młodych marek właśnie od tego zaczyna. Wydawać by się mogło, że niewiele potrzeba, aby taką koszulkę zaprojektować. Ciekawa typografia i chwytliwe hasło.

Wbrew ogólnym wyobrażeniom, aż tak łatwo to nie wygląda. W ilości dostępnych fontów można się pogubić, a jeszcze wypadałoby sprawdzić ich licencję. W necie jest mnóstwo stron z darmowymi krojami pisma, ale nawet jeśli tam jest napisane, że "róbcie z nimi, co chcecie", to i tak warto przeczytać jak to się ma do konkretnego wzoru. Na szczęście można znaleźć coś ciekawego do komercyjnego użytku. Z resztą część których używam, widziałam też u innych marek w kilku projektach.
Kiedy już znajdzie się ten idealny font, trzeba uważać, przed stwierdzeniem, że projekt jest gotowy. Mi wczoraj zdarzyło się, że kilka połączeń literowych totalnie do siebie nie pasowało i przy czarnym napisie pojawiły się białe pola w miejscach, gdzie litery na siebie nachodzą. Kroje pisma od pasjonatów, którzy je chętnie za darmo udostępniają światu, miewają błędy. Coś za coś - albo płacimy i się nie przejmujemy (przynajmniej mam taką nadzieję, że tak by było), albo musimy być bardziej uważni.

http://olborska.cupsell.pl/produkt/443799-Powszechne-normalne-torba.html
No ale nie do końca o tym chciałam pisać. :) Druga składowa sukcesu t-shirtu z tekstem to tenże tekst. Cytaty znanych ludzi, odniesienia do filmów, obecnych wydarzeń lub popularnych treści z sieci to jedno. Są to swego rodzaju gotowce, chociaż czasem są naprawdę extra i dobrze się sprzedają. Na przykład teksty "kim jestem? jestem zwycięzcą", "Schleswig & Holstein" czy "sorry, taki mamy klimat". :) No i są jeszcze teksty, które czerpiemy z życia, które mają być zabawne, zaczepne, prowokacyjne.

http://olborska.cupsell.pl/produkt/446840-Sex-drugs-alcohol-m-ski-t-shirt.html
I tu pojawia się pytanie - co chcemy przekazać? Co pomyślą ludzie, którzy zobaczą dziewczynę ubraną w t-shirt z naszym napisem? Zanim wprowadziłam do swojego sklepu pierwsze ciuchy z tekstami, przejrzałam sporo portali oferujących podobne. Wiele z nich odnosi się do luźnego stylu życia nastolatków, studentów, ale i powoli zupełnie dorosłych ludzi. Słowa seks, alkohol, czy z angielskiego bitch, fuck pojawiają się bardzo często. Zbyt często jak dla mnie. I żałuję. Bardzo dużo projektów pod względem wzorniczym jest naprawdę świetnych. I już prawie jestem gotowa je kupić, po czym zaczynam się zastanawiać, gdzie pójdę w czymś z napisem: "you. me. bed. now.". Gdybym chodziła tak po domu, Mąż by się ucieszył z pewnością. Ale nie chcę, żeby w osiedlowym markecie sąsiad śmierdzący fajkami czy ochroniarz chciał lecieć ze mną do łóżka. Ja z nimi nie chcę, więc po co mi taka koszulka? Inny przykład to "be my ex". Dla mnie trochę za późno, ci panowie, którzy są moimi ex, nimi pozostaną, a żaden nowy nie dołączy już do tego grona, po frytkach, jak to mówią. Szukałam czegoś ciekawego, co będzie się jakoś do mnie odnosić. Jestem mężatką, więc wszelkie teksty o boyfriendach i wspaniałym życiu singla odpadają. Nie widziałam fajnych koszulek dotyczących małżeństwa. Albo pochodzą ze stron typu "śmieszne koszulki" i wyglądają dość żałośnie, jakby je ktoś w Wordzie projektował albo ich wydźwięk jest w stylu "game over" i rysunek szczęśliwej panny młodej i jej zapłakanego męża. Mnie przestało to bawić. Jeśli znajdziecie w necie coś pozytywnego w tym temacie, to błagam, podrzućcie mi. Ile można być "too sexy for you"?
"Lick me, i'm delicious"? A fuj! Od razu wyobrażam sobie scenę, jak wszyscy goście w klubie lecą do takiej laski z wyciągniętymi, pijanymi jęzorami. Ble! Mogłabym mieć taką koszulę nocną, bo i czemu nie, wręcz byłoby miło, ale żeby na miasto tak? No to tyle w temacie mojego lekkiego zniesmaczenia. :) Oczywiście każdy ma swoje zdanie i jak widzę ludzi w takich ciuchach to nie komentuję. A firmy mające je w swojej ofercie, hmm, nie mój klimat, ale jeśli to im daje zarobek i sławę to ok. Wybić się nie jest łatwo. Każdy orze jak może. Biznes jest biznes i tyle. Dlatego też nie linkuję do koszulek z wymienionymi napisami. :) Markom życzę powodzenia. :)

http://olborska.cupsell.pl/produkt/446815-Can-t-wait-damska-bluza.html
http://olborska.cupsell.pl/produkt/447752-Love-My-Wife-m-ski-t-shirt.html
http://olborska.cupsell.pl/produkt/447788-Love-My-Husband-damski-t-shirt.html
Gdybym jeszcze miała trzy słowa dodać, to tym razem pozytywnie się wypowiem. Podziwiam marki, które robią extra projekty po polsku, np. Chrum.com, Łap Nas, One Mug Day, Pan Tu Nie Stał. W naszym języku zupełnie inaczej odbiera się to, co jest napisane na ciuchach, mam wrażenie, że bardziej dosłownie. Łatwiej jest napisać coś po angielsku, bardziej światowo, często krócej. A polski język jest piękny i ma wspaniałe, zapomniane słowa. Dlatego też jednymi z pierwszych moich koszulek są Oblubieniec i Oblubienica. W klimacie miłości (także małżeńskiej) i po polsku.

http://olborska.cupsell.pl/produkt/445469-Oblubieniec-m-ska-bluza-z-kapturem.html
http://olborska.cupsell.pl/produkt/445489-Oblubienica-damska-koszulka-bez-r-kawk-w.html

http://olborska.cupsell.pl/produkt/434129-Dzi-kuj-damska-bluza.html

Czy jest jeszcze ktoś komu brakuje ciuchów z pozytywnym nastawieniem? Wkurzają Was na koszulkach wszelkie "fuck you, bitches" czy lubicie to? Wolicie polskie czy angielskie napisy?

Zastanawiam się, czy jest dla kogo robić ubrania z takimi napisami.

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *