wtorek, 9 października 2012

Upominki dla gości weselnych

Miły gest czy zbędny wydatek i problem?

Z obdarowywaniem gości podczas wesela małymi podarkami spotkałam się pierwszy raz trzy lata temu. Przy każdym nakryciu, bodajże w kieliszkach do wódki stały mini "bukieciki" z migdałami w białym lukrze udekorowanymi różowymi wstążeczkami. Przynajmniej tak mi się teraz wydaje, o ile mnie pamięć nie myli. Wtedy byłam tym troszkę zdziwiona, aczkolwiek było to bardzo pozytywne zaskoczenie. Pamiętam, że nie na początku nie wiedzieliśmy, co to jest, nie którzy zastanawiali się, czy mogą sobie to wziąć do domu, czy to się w ogóle je. :) Ale nikt nie powiedział, że bez sensu, wszystkim podobał się ten pomysł.

Kolejne spotkania z upominkami dla gości były na etapie pisanie licencjatu, kiedy zobaczyłam, jak wiele jest możliwości. Na kilku ślubach widziałam, jak podczas składania życzeń młodej parze przed kościołem, świadkowie częstowali gości cukierkami. Niektóre nawet miały zawieszki z tekstami podziękowań lub na papierkach widniały zdjęcia nowożeńców. Za to w ostatnią sobotę przy naszych weselnych nakryciach oprócz winietek stały słoiczki z kawą i herbatą oraz z cukrowymi serduszkami. Buziaki wielkie dla Nowożeńców!!! :* :)

Na naszym ślubie połączyliśmy upominki z winietkami. Dzięki temu zaoszczędziliśmy miejsce przy talerzach. Całość miała formę kolczyka z doczepioną karteczką z imieniem i nazwiskiem. Niestety był to prezent jedynie dla Pań, a osoby, które przyszły bez pary nie miały dwóch kolczyków, a jeden. Spore niedopatrzenie z naszej strony, przyznaję. W przedślubnym stresie i zamieszaniu zapomnieliśmy o tym. Winietki zostały zawieszone na złożonych w tubę i postawionych pionowo serwetkach, tzw. bankietówkach. Moim zdaniem bardzo ciekawie się to prezentowało. Gościom też się podobało, choć nie wszyscy zrozumieli, że to są kolczyki, które mogą sobie wziąć. ;) No cóż, zdarza się. :)




Dużo więcej gości było w kościele i ich też chcieliśmy jakoś obdarować. Na ławkach oprócz wspominanych wcześniej chusteczek, były również bańki mydlane z bilecikami. Niestety było ich za mało, zostały rozłożone w kilku pierwszych ławkach, a ludzie usiedli dalej. 



Tutaj apel do wszystkich gości chodzących na śluby - siadajcie jak najbliżej ołtarza! Dajcie się zobaczyć Młodym, niech wiedzą, że jesteście z nimi. Niefajnie jest obejrzeć się na boki i widzieć puste ławki. Skoro jesteście zaproszeni, to znaczy, że jesteście ważni, a najbliższej rodziny wcale nie ma tyle, żeby zajęli z osiem pierwszych rzędów. ;) Poza tym jak ktoś siada z tyłu, to mam wrażenie, jakby trafił na ślub przez przypadek albo czekał z utęsknieniem na koniec ceremonii (i być może początek zabawy weselnej).
Ostatnio sobie myślę, że młode mężatki i żonaci faceci są dyskryminowani w gronie rówieśników i może stąd te "żale". Wybaczcie. ;)

2 komentarze:

  1. Niektórzy trafili do ostatnich ławek bo PKP miało tradycyjne opóźnienie i w środku ceremonii nie chcieli paradować czerwonym dywanem pod sam ołtarz. A ja nie wiedziałam, że to są prezenty, te kolczyki. Tak to bym sobie wzięła do domu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacje typu PKP i wszelkie przypadki losowe i spóźnienia (również z własnej winy - cóż, zdarza się najlepszym, coś o tym wiem... :)) oczywiście rozumiem. :) A co do kolczyków to najpierw miała być z tyłu karteczka w wytłumaczeniem, ale nie ogarnęliśmy już... Nasza wina, przyznaję.

      Usuń

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *