czwartek, 5 września 2013

Ulubione zdjęcie

Moje ulubione zdjęcie zostało znaleziona na blogu poświęconym tematyce ślubnej wśród szeregu tablic inspiracji dla przyszłych par młodych. Fotografia przedstawia młodą kobietę na kręconych, żeliwnych schodach usytuowanych w kącie jakiegoś pomieszczenia, którego nie jesteśmy w stanie zidentyfikować jako odbiorcy tego obrazu. Możemy jedynie domyślać się, że jest to budynek z bogatą przeszłością, gdyż widać popękany tynk lub starą farbę. Patrząc na zdjęcie po raz pierwszy widzimy niebieskie ściany, jednak im dłużej mu się przyglądamy, tym więcej nachodzi nas wątpliwości. Czy kolor ścian faktycznie jest błękitny czy to może poświata odbijająca się od koloru sukni dziewczyny? Może to materiał nadaje pomieszczeniu barwnej atmosfery chłodu i wytchnienia?

Kobieta stoi na schodach w górnej części zdjęcia, skupiając uwagę odbiorcy, lecz mimo to zachowuje ono idealne proporcje. Dzieje się to za sprawą trenu kreacji, który delikatnie spływa z wysokości niczym chłodny wodospad, dając ukojenie w gorącu dnia. Światło wpadające do pomieszczenia przez okno w lewej części fotografii dodaje jej nieco beżowych akcentów, ocieplając klimat pomieszczenia. Zwiewna suknia pięknie komponuje się z ażurową strukturą barierki  schodów, nadając zdjęciu lekkości i romantyzmu. Tłem dla pięknej modelki na pierwszym planie są zdobione drzwi z oknami w górnej nieotwieranej części. Ich smukłość w pierwszym odczuciu sprawia, że kobieta wydaje się malutka niczym Alicja z Krainy Czarów. Po dłuższej analizie dostrzegamy, że kobieta jest normalnego wzrostu, a część użytkowa drzwi to jedynie ich dolny fragment. Modelka patrząc w obiektyw, nawiązuje z nami kontakt. Jej twarz jest na tyle mała, że nie możemy dostrzec emocji, jakie wyraża. Wyobraźnia odbiorcy zostaje pobudzona. Każdy może inaczej zinterpretować historię przedstawionej dziewczyny. Na jej losy ma wpływ wrażenie jaki budzi fotografia – jej kompozycja, kolorystyka, miejsce w jakim została zrobiona oraz postać samej modelki – strój i sylwetka ciała.

Dla mnie ta kobieta odpoczywa po zabawie w ganianego z ukochanym i czeka aż ją w końcu złapie. Odpoczynek odczytuję z jej postaw opierającej się o oś schodów. Reszta jest swego rodzaju nadinterpretacją wyobraźni. Dziewczyna zerka, sprawdzając  czy nikt jej nie widzi, nie zauważyła jednak trenu, który stał się drogowskazem.  Zmęczona znalazła spokój w starych murach zagadkowego budynku, które pozwoliły ochłodzić się w swych pokojach. Ciepły dzień wlewa się delikatnie przez okno i zaprasza do dalszej zabawy. Smukłe ciało dziewczyny kusi ukochanego kształtem nagich ramion jednak nie daje się uwieść i ucieka w niewypowiedzianą niewinność pasteli. Narzeczony może pobiec za dziewczyną po schodach lub złapać ją w ramiona spadającą z wysokości.

Na odbiór zdjęcia wpływa z pewnością fakt, gdzie i w jakich okolicznościach zostało znalezione. Patrząc na nie na blogu ślubnym, widziałam od razu pannę młodą stająca na ślubnym kobiercu w niebanalnej i pięknej sukni. Z perspektywy czasu i po odseparowaniu fotografii od małżeńskiej tematyki, pozostał zachwyt nad kreacją i atmosferą zdjęcia. Jest ono dla mnie ucieczką od zgiełku i hałasu codzienności oraz barw, nierzadko męczących zmysły. Jest to jakiś przystanek na drodze do odkrycia kobiecości – jeden z tych osnutych czystością i wrażliwością sprzed kilku dekad, która zapomniana dzisiaj, marnieje w naszych sercach. Ażurowe schody prowadzą do miejsca, gdzie tylko kobiety mają wstęp i nabierają tam sił na zmagania z przeciwnościami. Kolorystyka zdjęcia – rozbielone beże i błękity nie kojarzą mi się z zimnem i lodem, ale właśnie ochłodą w letni dzień. Spokój to słowo, którym określiłabym tę urzekającą fotografię.


Opis ulubionej fotografii pochodzi z folderu "studia" na moim komputerze. Napisałam go jakoś późną wiosną zeszłego roku, świeżo po ślubie i obronie pracy licencjackiej o ślubnych sukniach. Wtedy nie wiedziałam, kto jest autorem zdjęcia, ani kto na nim jest. Nie zdziwiłabym się, gdyby był to fragment świetnej plenerowej sesji ślubnej. Jest to jednak jedno z kilkunastu zdjęć jakie Tim Walker wykonał dla Vogue UK. Ukazały się one w lipcowym numerze 2005 roku. Polecam przejrzeć inne jego sesje -  niesamowite. Modelką ze zdjęcia jest aktorka Lily Cole, której bym na tej fotografii i tak nie poznała. Jej chyba najbardziej znaną rolą była Valentina z Parnassusa.

Ciężko mi powiedzieć, czy wciąż jest to moje ulubione zdjęcie. A nawet czy kiedykolwiek nim było. Wybrałam je ponieważ żadne inne nie przychodziło mi na myśl, a skoro tylko to pamiętam tak długo to z pewnością coś w nim jest, co poruszyło moje serce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *